Strona 1 z 1

RELACJA - MEKSYK

: 3 lut 2017, o 10:41
autor: amber
Po miesiącu pobytu na Kubie wybrałam się do kolejnego kraju jakim był Meksyk.

W Meksyku spędziłam 3 tygodnie. Na tak duży i różnorodny kraj to zaledwie kropla w morzu. Sam Meksyk okazał się bogaty w atrakcje przyrodnicze. Intensywnie zwiedzaliśmy okolice Miasta Meksyk i potem kierowaliśmy się w stronę Jukatanu. Udało mi się zebrać trochę informacji – mam nadzieję, że przydadzą Wam się zanim odwiedzicie ten kraj.

W GDZIE SIĘ ZNAJDUJE?: Meksyk położony jest w Ameryce Środkowej, tuż nad Morzem Karaibskim. Meksyk jest bardzo różnorodny. Podczas podróży za oknem zmienia nam się krajobraz (od piaszczystych terenów porośniętych kaktusami, przez plantacje agawy czy tereny leśne przechodzące w dżungle).

JAK ROZMAWIAĆ?: Tutaj przyda się choć odrobina znajomości języka hiszpańskiego. Meksykanie nawet jeśli znają angielski to za wszelką cenę wolą z turystami rozmawiać po hiszpańsku. Ponadto chcąc poznać kulturę, próbować ulicznego jedzenia – parę zwrotów w tym języku na pewno się przyda, a i ułatwią nam podróżowanie. Ale oczywiście da się podróżować znając tylko angielski (tylko wiele może nas ominąć).

WIZA: Wybierając się do Meksyku, nie potrzebujemy wizy (pobyt do 90 dni). Wymagany okres ważności paszportu przy wjeździe do Meksyku wynosi 6 miesięcy. Przy wjeździe do kraju zostaje nam wbita pieczątka w paszport (ale nie mam pieczątki wyjazdowej). Przekraczając granicę meksykańską należy wypełnić formularz migracyjny oraz deklarację celną ( o NIE PRZEWOŻENIU narkotyków, broi, jedzenia, lekarstw itd…).

UBEZPIECZENIE: Nie ma obowiązku wykupienia ubezpieczenia osobowego. Ale z drugiej strony wydaje mi się logiczne, jeśli podróżujemy warto wykupić ubezpieczenie NNW i KL. Czytałam gdzieś o podziale szpitali, że są niby osobne dla turystów. Powiem tak, miałam okazję być kilkakrotnie w szpitalu w Meksyku (przez pogryzienia przez małpy) i NIKT ni razu nie zapytał mnie o ubezpieczenie. Zostałam opatrzona, zmieniano mi opatrunki czy zszyto rękę i nogę – nie pobierając ode mnie ani jednego peso. Nie musiałam też pokazywać potwierdzenia ubezpieczenia. I dopiero w Cancun, jak pojechałam zdejmować szczy z ręki zapłaciłam za to 20zł.

WALUTA i CENY: Oficjalną walutą jest peso. Przelicznik 100 peso = ok 24zł. W bardziej turystycznych miejscach ceny podawane też są w dolarach amerykańskich. Tam też często można płacić w dolarach. W sumie ceny okazały się wyższe niż się spodziewałam -jest więc drożej niż w Polsce lub niektóre produkty są w podobnych cenach.

Przykładowe ceny: – nocleg (hostele ) – od ok 250peso – 400peso /cena za pokój – obiady ok 150 – 200 peso – uliczne tortasy ok 60-80 peso, – tacosy (3 placki) ok 40 – 60 peso – piwo puszka 0.33l ok 10 – 15 peso – paliwo – ok 2,50 zł/1l

CHOROBY/ZATRUCIA: Wybierając się do Meksyku, straszono nas chorobami żołądkowymi. Złote zasady mycie ciągle rąk i używanie żelu do rąk. Nie pić wody, uważać na świeże sałatki czy lód w drinkach. I powiem tak, przez cały pobyt nie mieliśmy ani razu problemów żołądkowych. Ale piłam wodę (nie butelkowaną), jadłam sałatki czy świeże ryby. Co do ciągłego mycia rąk płynem do dezynfekcji – też różnie z tym bywało i rzadko z tego korzystałam. Wiem, że pewnie sporo zależy od predyspozycji. Pod kątem szczepień czy leków anty malarycznych w ogóle nie braliśmy. Smarowaliśmy się kremem przeciwko ukąszeniom na komary ( choć nie ma 100% środka).

BEZPIECZEŃSTWO: O bezpieczeństwie w sieci jest mnóstwo informacji. Jadąc tak, nie wiedzieliśmy czego do końca się spodziewać. Słyszeliśmy o gangach narkotykowych czy o konflikcie bliżej granicy USA. Pierwszym zaskoczeniem było, kiedy tylko w mieście Meksyk wyszłam na ulicę – podszedł do mnie młody chłopak, że radzi mi abym schowała aparat, bo może mi go ktoś za chwilę ukraść. Pierwsze – to mnie wmurowało, ale w sumie mu podziękowałam. Skutkowało to tym, że jeżdżąc metrem aparat zawsze chowałam do plecaka. Spacerując po mieście meksyk na każdej ulicy widzimy uzbrojonych policjantów – to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie. Sami Meksykańscy koledzy tłumaczyli nam, że ta policja ma stwarzać pozory bezpieczeństwa, a tak naprawdę kontakt z nimi może być bardzo nieprzyjemny. Zresztą parę dni później mieliśmy okazję się przekonać, jak to wyglądało. Zresztą przeczytajcie sami: „Kiedy tylko dotarliśmy do stolicy od razu rzuciły nam się w oczy jednostki policji, Policja, która jest dosłownie wszędzie. I nie nie tak ubrani i przygotowani jak nasi policjanci z małym jakimś pistoletem ( tu stoją z karabinami, w maskach, mają tarcze do ochrony) – wszystko to na ulicach miasta. Zapytaliśmy więc naszych CS, dlaczego u nich jest tyle jednostek policji – stwierdzili, że to na pozór by czuć się bezpiecznie, choć niekoniecznie podnosi to bezpieczeństwo. Opowiadali, że w całym Meksyku policja jest skorumpowana. Wyobraźcie sobie wędrujecie po mieście, jeździcie po ulicach i wszędzie przygotowani policjanci niczym na wojnę. Zastanawiacie się nagle, czy Meksyk jest bezpieczny. Tyle słyszeliśmy o niebezpieczeństwie, o tym, że okradają i zabijają. Słyszeliśmy też wiele o spaniu pod namiotami…. W dobie tej całej policji, mając wypożyczone auto stwierdziliśmy, że aby oszczędzić na noclegach będziemy od czasu do czasu spać pod namiotem. W Meksyku nie ma z tym problemu, więc wczoraj wieczorem znaleźliśmy boczną dróżkę, schowaliśmy auto za drzewami, rozbiliśmy namiot i w samochodzie popijaliśmy sobie tequillę, bo na zewnątrz komary urządzały sobie ucztę na nas. Byliśmy schowani jakieś 200m od drogi. I gdy już mieliśmy się zawijać do namiotu, widzimy, że zajeżdża auto i świeci w nas latarkami. W sumie było już ok 23:00, ciemno i nie wiesz co się dzieje, Wychodzimy jednak z auta i …. wyobraźcie sobie, że stoi przed Wami policja i kieruje do Was z broni i jeszcze szybko mówi po hiszpańsku, tak, że prawie nie rozumiecie co się dzieje. Nie powiem wmurowało nas. Tym bardziej, że to nie policja tylko jakaś kolejna ich „odnoga”, jakaś służba wojskowa. Stoją z karabinami i krzyczą, Więc ja swoim łamanym hiszpańskim, pytam co się stało, co się dzieje i aby mówili wolniej, Po chwili opuszczają karabiny i zaczynam tłumaczyć, że jesteśmy turystami i czy rozbicie namiotu to problem. Oni mówią, że namiot to nie problem ale jesteśmy w okolicy, gdzie jest bardzo niebezpiecznie. Kiedy ja z jednym rozmawiam inni z karabinami sprawdzają nam auto, namiot i całą okolicę. Mówią, że jak chcemy możemy zostać, ale oni nas informują, że jest niebezpiecznie i odjeżdżają. Zostawiają nas w tak naprawdę niepewności.
Po chwili namysłu stwierdziliśmy, że zwijamy namiot i jedziemy w stronę kempingu albo coś znajdziemy. Było już pewnie ok 24:00. W planach mieliśmy rano zwiedzać świątynie w Tajin, więc dotarliśmy tam na parking z namiarem nocowania. Nie było jak tam robić namiotu, poza tym bezdomne psy były wszędzie, stwierdziliśmy więc, że będziemy spać w aucie. I kiedy już zasypialiśmy znów widzimy auto, które jedzie w naszym kierunku i świeci latarką. Znowu nie wiesz, czy to policja czy ktoś inny. Cóż, widzę, że jakaś postać idzie do nas, więc ja delikatnie otwieram okno pytając co się dzieje, a ktoś przez okno wsadza karabin! To dopiero adrenalina się podnosi i znów zaczyna krzyczeć po hiszpańsku. Historia się powtarza i w końcu po chwili zabierają karabin, który wciąż był we mnie wycelowany. Jeden z policjantów po chwili przeprasza, i mówi, że sprawdzają okolice przed złodziejami i mafią. Pytają się nas, czy palimy, my zgodnie z prawdą, że nie. Okazuje się, że Ci widząc nasze auto wezwali inne jednostki do pomocy, i w ciągu chwili nasze auto było otoczone trzema innymi jednostkami policji ( z czego jedno auto, to to co wcześniej było już u nas). Nie ukrywam podnieśli ciśnienie i nie dadzą człowiekowi sprać (było już po 2 ). Po pewnym czasie odjechali… nie minęło nawet pół godziny (człowiek po takich wydarzeniach, kiedy celują w Ciebie, jakoś nie może zasnąć), widzimy znów światło, Tym razem pojedyncze i ktoś idzie w kierunku naszego auta. Tym razem stwierdziliśmy, że to na pewno już nie policja, odpaliliśmy auto i pojechaliśmy w wioskę. Za późno by szukać hotelu, więc podjechaliśmy pod jakąś „latarnię”, tam gdzie jaśniej i centrum po prostu na chwilę przysnęliśmy. Noc była ciężka, my niewyspani, ale najgorsze jest to, że nie wiem co myśleć o tym wydarzeniu.”


Co prawda to tym incydencie odechciało nam się spania pod namiotami. Ale spacerowaliśmy wieczorami, odwiedzaliśmy mało uczęszczane miejsca i można było czuć się względnie bezpiecznie. Ponadto trzeba przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa: nie wyciągać całej gotówki podczas płacenia w sklepie czy restauracji, dokumenty mieć skserowane. Ja zawsze nosiłam wszystko przy sobie (bo raczej nie śpię w hotelach z sejfami). Odkładając te rzeczy na bok, Meksyk to naprawdę wspaniałe miejsce. Ludzie są na ogół przyjaźni i pomocni.

GDZIE SPAĆ: Jak mieliśmy auto zatrzymywaliśmy się często w Auto Hotelach. Po której wizycie zorientowaliśmy się, że to chyba coś jak „hotele miłości”, bowiem płaci się za godziny. Nie ma restauracji ani barów – tylko pokój do wynajęcia. Od razu był też garaż na auto. Ceny były całkiem przyzwoite i np, za pokój z jacuzzi można było wynająć na 12h za 280peso (cena za pokój) :). Nocowaliśmy też pod namiotem (ale już tylko na polach namiotowych, których nie brakowało). Korzystaliśmy także z CS (dość sprawie to działa i nie było większego problemu ze znalezieniem osób, które przyjmą pod swój dach). Zdarzało nam się tak, że jak przyjechaliśmy do danego miasta, to szukaliśmy noclegu też na miejscu.

WYPOŻYCZENIE AUTA: Przed wyjazdem szukaliśmy auta przez internet, ale w sumie stwierdziliśmy, że wolimy zrobić to na miejscu. Jak ktoś z Was chciałby to zrobić wcześniej można spróbować przez portal: Rentalcars.com. na miejscu nie było problemu z dostępnością aut. Ekonomiczne, zwykłe auta były dostępne. Nie musieliśmy pokazywać międzynarodowego prawa jazdy. Wypożyczaliśmy auto przed sezonem, więc koszty były całkiem przyzwoite 17$/dzień z pełnym ubezpieczeniem. Ważne by przy wypożyczaniu auta przeczytać wszystkie dokumenty i 5 razy dopytać o ubezpieczenia wszelakie. W sezonie turystycznym ceny wzrastają i to kilkakrotnie. Bowiem potem chcieliśmy raz jeszcze wypożyczyć auto to koszty za dzień wynosiły już 70$. Paliwo jest tanie, więc aż miło się tankowało. Jeśli chodzi o drogi, to są 3 rodzaje dróg. Drogie, bardzo drogie autostrady (gdzie bramki, są co kilka kilometrów). Te drogi są głównie w okolicach miasta Meksyk. Inne drogi (także płatne), trochę bardziej zakorkowane, ale całkiem przyjemnie się po nich jeździ. Jak chcieliśmy trochę oszczędzić omijaliśmy bramki wjeżdżając na podrzędne drogi, gdzie próg zwalniający jest na progu. Oj tak, na progi TRZEBA uważać. Bo są nieoznakowane (albo słabo oznakowane) i TRZEBA przed progiem zwalniać prawie do zera, bo auto można rozwalić.

DODATKOWE INFORMACJE:

Napiwki (oj dla Meksykanów rzecz święta). Jeśli nie zostawimy, to sami się o napiwek upomną
Sjesta trwa od 14 – 17:00. Często w tych godzinach sklepy i restauracje są zamknięte. Czasem otwierane są nawet po 18:00
W dobrym zwyczaju jest nie krytykować życia i zwyczajów mieszkańców Meksyku.
W Meksyku stosuje się napięcie 110 V, co w przypadku posługiwania się urządzeniami elektrycznymi lub elektronicznymi przywiezionymi z Polski oznacza konieczność zastosowania adaptora i transformatora.

RELACJA - MEKSYK

: 4 lut 2017, o 07:10
autor: amber
Trochę też będzie o tym co widziałam w Meksyku. Zaczynam od kontrowersyjnej Corrida de Toros

Pierwszym naszym przystankiem w Meksyku było samo Miasto Meksyk. Olbrzymia metropolia z ogromną ilością budynków, ludzi, restauracji i całą meksykańską otoczką. W mieście Meksyk znajduje się także jedna z większych aren do corridy. Pokazy odbywają się w niedzielę, więc będąc tam chcieliśmy skorzystać z okazji i zobaczyć to widowisko,

Jest to rytualna walka z bykiem. Sama walka składa się z kilku części (rytuałów). Rozpoczyna się od wypuszczenia byka na arenę, który był wcześniej hodowany pod to wydarzenie. Najpierw toreadorzy drażnią byka, prowokując go do ataków za pomocą żółto-różowych płacht.

Kolejno pojawiają się uczestniczy na koniach (które są osłonięte materacami ), zaś sam pikador (jeździec) wbija tzw. lancę grzbiet byka. Dalej w to samo wbija się krótkie włócznie. Po tej „walce” byk jest już coraz bardziej zmęczony i na arenie pojawia się główny torreador – matador (zabijacz). Drażni byka czerwoną płachtą, unikając jego rogów. Na koniec wbija on bykowi szable, przerywając rdzeń kręgowy. Dobry Torreador czyni to za pierwszym ruchem, dzięki czemu utrzymuje brawa od widowni. Widzowie różnie rzucają na arenę kapelusze, ubrania w podziękowaniu za wspaniałą walkę.

Zdarza się jednak, że torreadorowi nie udaje się zabić byka za pierwszym ciosem, przez co zostaje wygwizdany przez widownię.

Domyślam się, że każdy może mieć różne odczucia co do tego wydarzenia. Ja chciałam to zobaczyć, bowiem walki z bykami są nieodłącznym elementem, kulturą krajów latynoamerykańskich. Spór o korridę trwa od wieków (zresztą podobnie jak o myślistwo). Przeciwnicy twierdzą, że corrida sprawa się do torturowania zwierzęcia, które kończy się zabiciem. Wszystko dla zabawy. Zwolennicy zaś podkreślają, że corrida to wyjątkowa sztuka, która łączy całą choreografię, stroje i muzykę.

Jeśli chodzi o mnie, mam co do tego mieszane uczucia. Czy to jest to wydarzenie godne polecenia? Hmm.. powiem tak, to ciekawe doświadczenie, choć dziwne widowisko. Nie jestem ani, za ani przeciw temu wydarzeniu, bowiem jest to związane z tradycją, która jest głęboko zakorzeniona w życiu latynoamerykanów.

Samo wejście na pokaz kosztuje od 100peso (ok 20zł), nawet do 1200peso. Wszystko zależy od miejsca, jakie chcemy zająć. Jeśli jednak są organizowane corridy z okazji świąt czy „poważniejsze” walki bilety są dużo droższe. Nie wpuszczali też na arenę z własnymi napojami (np. wodą) oraz nie chcieli mnie w puścić z moim aparatem (lustrzanka NIKON 18-55mm) tłumacząc, że jest to już za profesjonalny aparat. Całe szczęście, ktoś Pani powiedział, że nie jest profesjonalny i mogłam spokojnie iść i porobić jakieś zdjęcia.

Podczas cotygodniowych walk zamykane są fragmenty ulic w okolicy, pojawiają się stragany z pamiątkami czy bary z ulicznym jedzeniem.

Krótki filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=cj2Bz_y ... e=youtu.be

RELACJA - MEKSYK

: 4 lut 2017, o 08:31
autor: Comen
Jak byłem w Hiszpanii to corrida była już tam zakazana. Zwiedzałem więc tylko arenę i muzeum. W stajni nie było już byków, stały tylko konie, chociaż jakieś pokazy bez rozlewu krwi jeszcze tam organizowano. Z tego co pamiętam miejsca na widowni były podzielone na stronę zacienioną i słoneczną. Ale najdroższe były rzędy na samym dole. Tu adrenalinka była największa bo zdarzało się, że rozjuszony byk był w stanie roznieść drewnianą bandę a walczący musieli się serwować ucieczką skacząc przez to ogrodzenie.

RELACJA - MEKSYK

: 4 lut 2017, o 10:44
autor: Adler
Zastanawiam się, dlaczego Hiszpania zdecydowała się zrezygnować z tego rodzaju praktyk, a dlaczego Meksyk nie ?? <mysli>

Jak sądzę, zarówno Hiszpania, jak i Meksyk są mocno przywiązani do swoich ludowych tradycji.
A może po prostu "Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to..."? <mysli>

RELACJA - MEKSYK

: 4 lut 2017, o 11:18
autor: amber
Ja myślę, że w Europie jest moda teraz na pseudo ekologów i ochronę wszystkiego co się rusza.
Meksyk, żyje sobie własnym życiem i własnymi tradycjami, zwyczajami. W Europie wiele "by nie przeszło", zaczynając od tego, że dzieci nie zawsze chodzą do szkoły, tylko pracują.

Choć, wiec kultura podobna i zwyczaje - myślę, że organizacja corridy by już nie przeszła.

RELACJA - MEKSYK

: 4 lut 2017, o 11:21
autor: Comen
Hiszpania jest w Unii Europejskiej więc powinna realizować pewne dyrektywy związane z ochroną zwierząt. Meksyk - niekoniecznie. Inna kwestia, że społeczeństwa same chyba mniej lub bardziej akceptują tego typu praktyki bez względu na tradycję.

RELACJA - MEKSYK

: 4 lut 2017, o 11:31
autor: Adler
Comen pisze:Hiszpania jest w Unii Europejskiej więc powinna realizować pewne dyrektywy związane z ochroną zwierząt.
Czyli dyrektywy dotyczące np. żywności przykładowo podczas corocznej Tomatiny - bitwy na pomidory (analogicznie do kwestii ochrony zwierząt) obowiązują, czy nie obowiązują? <mysli>

RELACJA - MEKSYK

: 4 lut 2017, o 11:32
autor: Comen
Trzeba by się było nad tym pochylić. Zapewne tutaj Hiszpania wynegocjowała jakiś wyjątek.