Beskid Makowski: Na progu Beskidów. Chełm nad Stryszowem 11 marca 2018
: 11 mar 2018, o 19:05
Trasa: Zembrzyce - Starowidz - Przełęcz Kramarki - Chełm nad Stryszowem - Zakrzów - Stryszów
Zainaugurowałem sezon górski, choć może niezbyt efektownie, bo na liczniku tylko 603 m. Gdzie mi tam do tanga (Siwy Wierch 1805 m, Trzydniowiański 1758 m) czy evil (Kończysta 2540 m!). Dawno nie byłem w Beskidzie Średnim a to przecież góry położone najbliżej Krakowa. Więc taka trasa na przetarcie i jak pokazuje pierwsze zdjęcie dość adekwatna do miesiąca w roku. Na górze trochę śniegu, ale głównie błotko. Zaczynam w Zembrzycach i idę wzdłuż czerwonego szlaku zwanego Małym Beskidzkim. Prowadzi on przez most na Paleczce odbudowany po powodzi z 2002 roku z funduszy akcji TVP. Tako rzecze tablica. Wyżej przez przysiółki Marcówki na szczyt Starowidza z ładnymi widokami na pasmo Koskowej Góry na pierwszym planie oraz Policę i Babią Górę całą jeszcze w śniegu. Z drugiej strony widok na zbiornik zaporowy na Skawie zwany Jeziorem Mucharskim. W lesie pachnie jakoś dziwnie piżmem, ale zwierzyny żadnej nie spotykam. Schodzę w kierunku przełęczy Kramarki. Otwierają się widoki na północ. Jaroszowicka Góra i cel mojej przechadzki - góra zwana niezbyt oryginalnie Chełmem. Ciekawe ile Chełmów w tym roku odwiedzę? Pomiędzy nimi tzw. Obniżenie Łękawicy - fragment Pogórza wciskający się między Beskidy. Na przełęczy zabytkowa kapliczka z 1879 roku. Wchodzę w las idąc zrazu szeroką autostradą drwali. Co chwila na poboczach sterty ściętych bali drzewnych. Wyżej bardziej stromymi ścieżkami do miejsca, gdzie znajduje się grób partyzanta AK. Stąd już blisko do zbiegu szlaku czerwonego i niebieskiego i tymi szlakami wspólnie jeszcze 100 m na szczyt Chełmu. Znajduje się tu stara kamienna figura św. Onufrego, podobno patrona podróżników i turystów. Odpoczynek w ładnym miejscu. Ruszam dalej płaskim grzbietem Chełmu obok kamiennego kopczyka do rozstaju przy następnej kapliczce. Tu opuszczam szlak czerwony i schodzę z grzbietu na północ wzdłuż czarnego szlaku Nordic Walking wyznakowanego przez gminę Stryszów. Biegnie on obok ośrodka wypoczynkowego Caritas z kaplicą, boiskami sportowymi i krótkim wyciągiem talerzykowym już w tym sezonie nieczynnym. Stąd już asfaltem, "zacną" serpentynką w dół do Zakrzowa. Jest tu neoromański kościół św. Anny z cennym ołtarzem (zaglądnąłem tylko, ale zdjęć wewnątrz nie robiłem bo trwała Msza Św.). Po drugiej stronie drogi dwór Senator - obecnie restauracja i hotel. Spieszę do drugiego dworu w Stryszowie, gdzie jest filia Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu i teoretycznie muzeum wnętrz. Teoretycznie, bo obiekt przypomina twierdzę niczym Wawel. Trochę na koniec ponarzekam. Sytuacja podobna jak w obserwatorium na Lubomirze. Zadzwoń, bo terenu pilnują groźne psy. A nuż ktoś otworzy. Nikt jednak nie otwiera. Psy chyba też już wymarły bez jedzenia, ale aby to sprawdzić trzeba by sforsować ogrodzenie co raczej nie wchodzi w rachubę. Rozumiem, że nie jest to miejsce do którego walą tłumy turystów. Ale jak mają walić skoro nikogo nie ma. Na wszelki wypadek na drodze dojazdowej postawiono też zakaz wjazdu autobusów. Bo jeszcze wycieczki szkolne przyjadą nie daj Boże. Dobrze, że chociaż kościół św. Jana Kantego udało mi się obejrzeć wewnątrz. To całkiem ładna świątynia "na górce" a hitem wewnątrz powinna być piękna polichromowana płaskorzeźba Wita Stwosza. No, dobrze się jej musiałem naszukać. Wstydliwie zamaskowana jakimś krucyfiksem z grubaśnym Chrystusem, jakby się obawiano ją pokazać bo jeszcze ktoś ukradnie? Na fotografii więc tylko jej fragment. Ze Stryszowa powrót pękającym w szwach busem. Słoneczna niedziela sprawiła, że ludzie wylegli na przechadzki. Zaskakujące tłumy np. na rynku w Lanckoronie. Jak w Kazimierzu Dolnym, gdy "warszawka" ma ferie. Miasteczko stało się chyba modne.
Zainaugurowałem sezon górski, choć może niezbyt efektownie, bo na liczniku tylko 603 m. Gdzie mi tam do tanga (Siwy Wierch 1805 m, Trzydniowiański 1758 m) czy evil (Kończysta 2540 m!). Dawno nie byłem w Beskidzie Średnim a to przecież góry położone najbliżej Krakowa. Więc taka trasa na przetarcie i jak pokazuje pierwsze zdjęcie dość adekwatna do miesiąca w roku. Na górze trochę śniegu, ale głównie błotko. Zaczynam w Zembrzycach i idę wzdłuż czerwonego szlaku zwanego Małym Beskidzkim. Prowadzi on przez most na Paleczce odbudowany po powodzi z 2002 roku z funduszy akcji TVP. Tako rzecze tablica. Wyżej przez przysiółki Marcówki na szczyt Starowidza z ładnymi widokami na pasmo Koskowej Góry na pierwszym planie oraz Policę i Babią Górę całą jeszcze w śniegu. Z drugiej strony widok na zbiornik zaporowy na Skawie zwany Jeziorem Mucharskim. W lesie pachnie jakoś dziwnie piżmem, ale zwierzyny żadnej nie spotykam. Schodzę w kierunku przełęczy Kramarki. Otwierają się widoki na północ. Jaroszowicka Góra i cel mojej przechadzki - góra zwana niezbyt oryginalnie Chełmem. Ciekawe ile Chełmów w tym roku odwiedzę? Pomiędzy nimi tzw. Obniżenie Łękawicy - fragment Pogórza wciskający się między Beskidy. Na przełęczy zabytkowa kapliczka z 1879 roku. Wchodzę w las idąc zrazu szeroką autostradą drwali. Co chwila na poboczach sterty ściętych bali drzewnych. Wyżej bardziej stromymi ścieżkami do miejsca, gdzie znajduje się grób partyzanta AK. Stąd już blisko do zbiegu szlaku czerwonego i niebieskiego i tymi szlakami wspólnie jeszcze 100 m na szczyt Chełmu. Znajduje się tu stara kamienna figura św. Onufrego, podobno patrona podróżników i turystów. Odpoczynek w ładnym miejscu. Ruszam dalej płaskim grzbietem Chełmu obok kamiennego kopczyka do rozstaju przy następnej kapliczce. Tu opuszczam szlak czerwony i schodzę z grzbietu na północ wzdłuż czarnego szlaku Nordic Walking wyznakowanego przez gminę Stryszów. Biegnie on obok ośrodka wypoczynkowego Caritas z kaplicą, boiskami sportowymi i krótkim wyciągiem talerzykowym już w tym sezonie nieczynnym. Stąd już asfaltem, "zacną" serpentynką w dół do Zakrzowa. Jest tu neoromański kościół św. Anny z cennym ołtarzem (zaglądnąłem tylko, ale zdjęć wewnątrz nie robiłem bo trwała Msza Św.). Po drugiej stronie drogi dwór Senator - obecnie restauracja i hotel. Spieszę do drugiego dworu w Stryszowie, gdzie jest filia Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu i teoretycznie muzeum wnętrz. Teoretycznie, bo obiekt przypomina twierdzę niczym Wawel. Trochę na koniec ponarzekam. Sytuacja podobna jak w obserwatorium na Lubomirze. Zadzwoń, bo terenu pilnują groźne psy. A nuż ktoś otworzy. Nikt jednak nie otwiera. Psy chyba też już wymarły bez jedzenia, ale aby to sprawdzić trzeba by sforsować ogrodzenie co raczej nie wchodzi w rachubę. Rozumiem, że nie jest to miejsce do którego walą tłumy turystów. Ale jak mają walić skoro nikogo nie ma. Na wszelki wypadek na drodze dojazdowej postawiono też zakaz wjazdu autobusów. Bo jeszcze wycieczki szkolne przyjadą nie daj Boże. Dobrze, że chociaż kościół św. Jana Kantego udało mi się obejrzeć wewnątrz. To całkiem ładna świątynia "na górce" a hitem wewnątrz powinna być piękna polichromowana płaskorzeźba Wita Stwosza. No, dobrze się jej musiałem naszukać. Wstydliwie zamaskowana jakimś krucyfiksem z grubaśnym Chrystusem, jakby się obawiano ją pokazać bo jeszcze ktoś ukradnie? Na fotografii więc tylko jej fragment. Ze Stryszowa powrót pękającym w szwach busem. Słoneczna niedziela sprawiła, że ludzie wylegli na przechadzki. Zaskakujące tłumy np. na rynku w Lanckoronie. Jak w Kazimierzu Dolnym, gdy "warszawka" ma ferie. Miasteczko stało się chyba modne.