Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!
Łysogóry - Mikołaj 2014
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
Relacja z Łysogór będzie, a jakże, bo ma ona ponoć umożliwić oddzielenie Gór Świętokrzyskich od Sudetów.
Wyjście było półtoradniowe, a właściwie jednodniowe…ot tak na Mikołaja.
Wyznawany przeze mnie konceptualizm w sferze fotografii osiągnął właśnie swój skrajny wariant i w czasie wędrówki po drogach i bezdrożach Świętokrzyskiego Parku Narodowego nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Martwi mnie to trochę, bo sztuka fotografii konceptualnej osiągnęła granicę, którą teraz trudno będzie, Jej i mi, przekroczyć.
Sobotni poranek mroźny był i niesłoneczny. Wilgoć osadziła się szadzią na gałęziach drzew i źdźbłach traw. Mgły otulały bajkowy pejzaż…
Ze Świętej Katarzyny w stronę Łysicy prowadził Stary Gościniec. Prowadził, ale nie mnie, bo wyrzekłem się go już na jego początku. Z racji budowanych na skraju Parku Narodowego daczy trakt był wysypany gruzem i bardziej przypominał drogę na budowę…poszedłem asfaltem, on niczego nie udawał. Z daleka merdały do mnie ogonami dwa przydrożne Kajtki. Z bliska wyszczerzyły na mnie zębiska i nie wyglądały już tak atrakcyjnie.
W Krajnie Drugim droga zbliżyła się niebezpiecznie do granicy Parku Narodowego, z czego skorzystałem skwapliwie…wszedłem lekko w las…raz skrajem, raz łąką oszronioną szedłem na wschód. Drzewa srebrzyły się. Łąka osiadała na butach mieniącymi się igiełkami. Igiełki czochrały mi sapogi i topniejąc moczyły spodnie. W oddali było widać nic, bo szron i mgła…tylko Kajtki odszczekiwały się czasami.
Klucząc polami i lasami wróciłem jednak na asfalt, bo impregnat przestawał być impregnatem, a dzień podnosił się dopiero.
W Kakoninie z naprzeciwka wyszła grupa Mikołajów. Pozdrowieni, zostali nieco z tyłu.
Teraz szlakiem w stronę kapliczki, a jakże, kapliczki nie byle kogo, bo kapliczki, pewnie się doskonale domyślacie, że była to, co ja mówię była, jest jeszcze, kapliczka Świętego Mikołaja. Na ławeczce przysiadłszy wyjąłem z plecaka kanapkę i cebulę. Jadłem spokojnie zapatrzony w Świętego Mikołaja, w puszczę jodłową, w szron i mgłę.
Z zadumy wyrwały mnie głosy nadchodzących Mikołajów kakonińskich. Zbliżali się nieuchronnie. Gdy podeszli bliżej okazali się płci przeróżnej. A sześciu, sześcioro, sześć ich było. Za pomoc w wykonaniu fotografii grupowej Mikołajów na tle kapliczki, tak na odchodne, w ramach rewanżu zagadnięty zostałem…i spytany o chęć popróbowania śliwowicy. Z odrazą poprosiłem o pełny kieliszek. Śliwowica okazała się być bimberkiem na śliwkach, o smaku wykwintnym, pierwszolkaśnym, słowo daję. Drugi kieliszek wszedł równie gładko jak pierwszy. Jako trzeci do ust uniosłem kieliszek naleweczki z cynamonem i goździkami…dla mnie troszkę za słodkiej, więc musiałem natychmiast usta opłukać kolejną porcją śliwowicy. Na zakąskę dostałem w prezencie mikołajowym dablsajz milkiłeja.
Żeby nie wyjść na chama całkowitego, bez grosza kindersztuby, wyjąłem, noszoną tylko i wyłącznie w celach leczniczych i ratunkowych, flaszeczkę malusią hamleciaka… A że był on zrobiony na lekko i delikatnie rozcieńczonym spirytusie, damom rozwarły się źrenice…panowie zamruczeli z zadowolenia. Tym radosnym akcentem zakończyło się spotkanie z Mikołajostwem.
Teraz już bez zbędnej zwłoki powlokłem się szlakiem czerwonym, głównym świętokrzyskim, na Łysicę. A ślisko było jak cholera. Po zejściu, na granicy parku, żal mnie ogarnął taki do szpiku, że to już koniec tegorocznych górek, tegorocznego spacerowania, chodzenia, łażenia, pełzania, wspinania i spadania, taki żal ogromny duszą mą zawładnął, że miast wyjść do cywilizacji, skręciłem w puszczę jodłową, by spotkanie z drogą asfaltową oddalić od siebie.
I szedłem tak przed siebie, po płaskim już teraz, ale w ciszę, byle dalej. Zmierzchać chyba już zamierzało niebawem, i to nie tylko z racji dnia pory ale i z tej pochmurności i mglistości i leśności…i wtedy właśnie oczom moim ukazała się droga poprzeczna, zryta kołami drwalskich samochodów, ciągników, droga z kałużami zamarzniętymi w koleinach…skręciłem w nią i szedłem, teraz na północny zachód. I teraz to już niczego się spodziewać nie mogłem, jeno, prędzej czy później, szosy asfaltowej…a nią do Katarzyny Świętej. I tak minął dzień pierwszy.
A drugiego to już zbierałem się do chałupki, więc tylko na dwie h do lasu, do puszczy, na pożegnanie, ze łzami w oczach, by jeszcze trochę pooddychać, popatrzeć…
Wyjście było półtoradniowe, a właściwie jednodniowe…ot tak na Mikołaja.
Wyznawany przeze mnie konceptualizm w sferze fotografii osiągnął właśnie swój skrajny wariant i w czasie wędrówki po drogach i bezdrożach Świętokrzyskiego Parku Narodowego nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Martwi mnie to trochę, bo sztuka fotografii konceptualnej osiągnęła granicę, którą teraz trudno będzie, Jej i mi, przekroczyć.
Sobotni poranek mroźny był i niesłoneczny. Wilgoć osadziła się szadzią na gałęziach drzew i źdźbłach traw. Mgły otulały bajkowy pejzaż…
Ze Świętej Katarzyny w stronę Łysicy prowadził Stary Gościniec. Prowadził, ale nie mnie, bo wyrzekłem się go już na jego początku. Z racji budowanych na skraju Parku Narodowego daczy trakt był wysypany gruzem i bardziej przypominał drogę na budowę…poszedłem asfaltem, on niczego nie udawał. Z daleka merdały do mnie ogonami dwa przydrożne Kajtki. Z bliska wyszczerzyły na mnie zębiska i nie wyglądały już tak atrakcyjnie.
W Krajnie Drugim droga zbliżyła się niebezpiecznie do granicy Parku Narodowego, z czego skorzystałem skwapliwie…wszedłem lekko w las…raz skrajem, raz łąką oszronioną szedłem na wschód. Drzewa srebrzyły się. Łąka osiadała na butach mieniącymi się igiełkami. Igiełki czochrały mi sapogi i topniejąc moczyły spodnie. W oddali było widać nic, bo szron i mgła…tylko Kajtki odszczekiwały się czasami.
Klucząc polami i lasami wróciłem jednak na asfalt, bo impregnat przestawał być impregnatem, a dzień podnosił się dopiero.
W Kakoninie z naprzeciwka wyszła grupa Mikołajów. Pozdrowieni, zostali nieco z tyłu.
Teraz szlakiem w stronę kapliczki, a jakże, kapliczki nie byle kogo, bo kapliczki, pewnie się doskonale domyślacie, że była to, co ja mówię była, jest jeszcze, kapliczka Świętego Mikołaja. Na ławeczce przysiadłszy wyjąłem z plecaka kanapkę i cebulę. Jadłem spokojnie zapatrzony w Świętego Mikołaja, w puszczę jodłową, w szron i mgłę.
Z zadumy wyrwały mnie głosy nadchodzących Mikołajów kakonińskich. Zbliżali się nieuchronnie. Gdy podeszli bliżej okazali się płci przeróżnej. A sześciu, sześcioro, sześć ich było. Za pomoc w wykonaniu fotografii grupowej Mikołajów na tle kapliczki, tak na odchodne, w ramach rewanżu zagadnięty zostałem…i spytany o chęć popróbowania śliwowicy. Z odrazą poprosiłem o pełny kieliszek. Śliwowica okazała się być bimberkiem na śliwkach, o smaku wykwintnym, pierwszolkaśnym, słowo daję. Drugi kieliszek wszedł równie gładko jak pierwszy. Jako trzeci do ust uniosłem kieliszek naleweczki z cynamonem i goździkami…dla mnie troszkę za słodkiej, więc musiałem natychmiast usta opłukać kolejną porcją śliwowicy. Na zakąskę dostałem w prezencie mikołajowym dablsajz milkiłeja.
Żeby nie wyjść na chama całkowitego, bez grosza kindersztuby, wyjąłem, noszoną tylko i wyłącznie w celach leczniczych i ratunkowych, flaszeczkę malusią hamleciaka… A że był on zrobiony na lekko i delikatnie rozcieńczonym spirytusie, damom rozwarły się źrenice…panowie zamruczeli z zadowolenia. Tym radosnym akcentem zakończyło się spotkanie z Mikołajostwem.
Teraz już bez zbędnej zwłoki powlokłem się szlakiem czerwonym, głównym świętokrzyskim, na Łysicę. A ślisko było jak cholera. Po zejściu, na granicy parku, żal mnie ogarnął taki do szpiku, że to już koniec tegorocznych górek, tegorocznego spacerowania, chodzenia, łażenia, pełzania, wspinania i spadania, taki żal ogromny duszą mą zawładnął, że miast wyjść do cywilizacji, skręciłem w puszczę jodłową, by spotkanie z drogą asfaltową oddalić od siebie.
I szedłem tak przed siebie, po płaskim już teraz, ale w ciszę, byle dalej. Zmierzchać chyba już zamierzało niebawem, i to nie tylko z racji dnia pory ale i z tej pochmurności i mglistości i leśności…i wtedy właśnie oczom moim ukazała się droga poprzeczna, zryta kołami drwalskich samochodów, ciągników, droga z kałużami zamarzniętymi w koleinach…skręciłem w nią i szedłem, teraz na północny zachód. I teraz to już niczego się spodziewać nie mogłem, jeno, prędzej czy później, szosy asfaltowej…a nią do Katarzyny Świętej. I tak minął dzień pierwszy.
A drugiego to już zbierałem się do chałupki, więc tylko na dwie h do lasu, do puszczy, na pożegnanie, ze łzami w oczach, by jeszcze trochę pooddychać, popatrzeć…
Łysogóry - Mikołaj 2014
Mnie trochę szkoda, bo lubię Twoje fotorelacje.creamcheese pisze:w czasie wędrówki po drogach i bezdrożach Świętokrzyskiego Parku Narodowego nie zrobiłem ani jednego zdjęcia. Martwi mnie to trochę
Jednak ja wędruję czasem godzinami bez jednego pstryknięcia i z tego powodu nie jestem nieszczęśliwy. Mogę obejść się bez aparatu. Robię fotki ze względu na wzgląd, jak to się mówi.
A gdy rozdzielenie nastąpi, to przypomnisz sobie, że miałeś aparat i nawet dobrze naładowaną baterię.creamcheese pisze:Relacja z Łysogór będzie, a jakże, bo ma ona ponoć umożliwić oddzielenie Gór Świętokrzyskich od Sudetów.
Łysogóry - Mikołaj 2014
creamcheese pisze:żal mnie ogarnął taki do szpiku, że to już koniec tegorocznych górek, tegorocznego spacerowania, chodzenia, łażenia, pełzania, wspinania i spadania, taki żal ogromny duszą mą zawładnął, że miast wyjść do cywilizacji, skręciłem w puszczę jodłową, by spotkanie z drogą asfaltową oddalić od siebie.
Całe szczęście, że spotkałeś tych Mikołajów (...te Mikołajki... to Mikołajostwo... <mysli> ) po drodze... Jak wynika z relacji choć trochę podtrzymali Cię "na duchu" <lol> bo inaczej wszyscy tu zalewalibyśmy się słonymi łzami - ze wzruszenia oczywiście... <tak>creamcheese pisze: tylko na dwie h do lasu, do puszczy, na pożegnanie, ze łzami w oczach, by jeszcze trochę pooddychać, popatrzeć…
A relacja ? Muszę chyba robić sobie z Twoich i Comena relacji notatki - to momentami połączenie Sienkiewicza z Kraszewskim... A może Wy po prostu z nich zrzynacie i wstawiacie tu gotowce... <mysli> ;p <lol>
"Nie pytaj, jak to daleko? Zapytaj, co ciekawego możesz zobaczyć po drodze..."
https://picasaweb.google.com/grazynajarek" onclick="window.open(this.href);return false;
https://picasaweb.google.com/grazynajarek" onclick="window.open(this.href);return false;
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
Z bólem serca zmartwić Cie muszę, ale nie znajdę nic, ani pół fotografii. I martwi to również i mnie, bo zawiodę Ciebie, a Ty tak ładnie mówisz do mnie.tadeks pisze: Mnie trochę szkoda, bo lubię Twoje fotorelacje.
A gdy rozdzielenie nastąpi, to przypomnisz sobie, że miałeś aparat i nawet dobrze naładowaną baterię.
Szedłem w niedzielę przez deptak kielecki, zasłuchany w "Summertime"yaretzky pisze: to momentami połączenie Sienkiewicza z Kraszewskim... A może Wy po prostu z nich zrzynacie i wstawiacie tu gotowce... <mysli>
https://www.youtube.com/watch?v=jgmEY41baKM
i szedłem tak, by spojrzeć na Wielkiego Davisa... w spiżu, a na drodze stanął mi Henryk i łamiącym się głosem prosił:
...creamcheese, nie mów nic dziewczynom i chłopakom z forum, proszę!
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko: mordę w kubeł!
Łysogóry - Mikołaj 2014
W Kielcach to chyba raczej Żeromski (zwłaszcza ta Puszcza Jodłowa - jeszcze gdzieś trzeba było wrzucić "rozdartą sosnę" ). Chociaż w sumie i Sienkiewicz też się po jakichś tam Oblęgorkach pętał. A jeśli chodzi o zdjęcia to szczególnie żal tej mikołajowej kapliczki
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Łysogóry - Mikołaj 2014
Ech, creamcheese, jak Ty już coś napiszesz... Tym razem mi Gombrowiczem zaleciało...
A najlepszy kawałek wcale nie górski - to ten o trunkach
Comen, mówisz - masz (tylko coś powiększyć nie umiem).
A najlepszy kawałek wcale nie górski - to ten o trunkach
Comen, mówisz - masz (tylko coś powiększyć nie umiem).
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
Na końcu dla mnie, a początku wg numeracji, deptaka imienia H. Sienkiewicza siedzi na postumencie H. Sienkiewicz (chyba, bo podpisany jest jako Quo Vadis - nie znam gościa)Comen pisze:W Kielcach to chyba raczej Żeromski A jeśli chodzi o zdjęcia to szczególnie żal tej mikołajowej kapliczki
Kapliczki poszukam w czasach gdy jeszcze używałem aparatu fotograficznego...może znajdę
Dzięki.Wiolcia pisze:Ech, creamcheese, jak Ty już coś napiszesz...
A najlepszy kawałek wcale nie górski - to ten o trunkach
Czy w ogóle udało mi się napisać w tej relacji cokolwiek o górach <mysli>
Staram się z sił mych całych, ale...gdzie mi do dzisiejszej mechanizacji o jakiej pisał:
...kopiuj - wklejyaretzky pisze:A może Wy po prostu... wstawiacie tu gotowce...
Pozdrawiam
Łysogóry - Mikołaj 2014
Dawno się tak nie uśmiałam i to nie tylko przez ten fragment, cała relacja jest świetna <brawo>creamcheese pisze:Żeby nie wyjść na chama całkowitego, bez grosza kindersztuby, wyjąłem, noszoną tylko i wyłącznie w celach leczniczych i ratunkowych, flaszeczkę malusią hamleciaka…
Łysogóry - Mikołaj 2014
Tu nawet jakieś watki z Szekspira się pojawiły <lol>
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
To ja się silę na dramaturgię, a Wy się chicholicie
Widzę, że to perły rzucane...
Jako, że Comen dopatrzył się wątków z niejakiego Wilhelma Szećśćszpirzaka...pytanie konkursowe:
O co chodzi
Widzę, że to perły rzucane...
Jako, że Comen dopatrzył się wątków z niejakiego Wilhelma Szećśćszpirzaka...pytanie konkursowe:
O co chodzi
Łysogóry - Mikołaj 2014
"Hamleciak"... to znowu jakiś wschodni slang? <lol> (a może duński?)
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
Dobrze koncypujesz. Pomysł mój, autorski, na nazwę wyrobu (którym częstowałem Mikołajów)...a którym poczęstować mogę i Ciebie jak się gdzieś, kiedyś napatoczysz
Łysogóry - Mikołaj 2014
Z nazwy wynika, że można po tym popaść w patos?
"Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego?" <tak>
"Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego?" <tak>
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
Raczej przed tym spytać się należy i siebie i świata:
"Być albo nie być...?"
"Być albo nie być...?"
Łysogóry - Mikołaj 2014
Opisane ładnie, ale "relacja" (tu wyrażam swoje zdanie) bez przynajmniej jednego zdjęcia poglądowego z trasy to trochę tak jak ziemniaczki bez soli. ;p
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
http://www.izz.waw.pl/pl/zasady-prawido ... nia?id=254admin pisze:Opisane ładnie, ale "relacja" (tu wyrażam swoje zdanie) bez przynajmniej jednego zdjęcia poglądowego z trasy to trochę tak jak ziemniaczki bez soli. ;p
- creamcheese
- User
- Posty: 1404
- Rejestracja: 17 lut 2013, o 09:54
- Lokalizacja: Lublin
Łysogóry - Mikołaj 2014
Szukałem...i mimo, ze przechodziłem obok niej dziesiątki razy, to nigdy nie zrobiłem jej zdjęcia...creamcheese pisze:Kapliczki poszukam w czasach gdy jeszcze używałem aparatu fotograficznego...może znajdęComen pisze: szczególnie żal tej mikołajowej kapliczki
Łysogóry - Mikołaj 2014
To widzę, że co niektórzy jednak przechodzą na dietę... :>creamcheese pisze:http://www.izz.waw.pl/pl/zasady-prawido ... nia?id=254
-> viewtopic.php?f=225&t=2602" onclick="window.open(this.href);return false;
-> viewtopic.php?f=237&t=2224" onclick="window.open(this.href);return false;
-> viewtopic.php?f=197&t=2433" onclick="window.open(this.href);return false;
Łysogóry - Mikołaj 2014
Udało mi się powiększyć. Wnętrze rzeczonej kapliczki.
Łysogóry - Mikołaj 2014
a tak wygląda kapliczka z zewnątrz
Łysogóry - Mikołaj 2014
Gorzej jak się popadnie w depresję. Np.Michun pisze:Z nazwy wynika, że można po tym popaść w patos?
"Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą
Znosić pociski zawistnego losu
Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy,
Przez opór wybrnąć z niego?" <tak>
"Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada – powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą".
<zalamka> <lol>
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/