Góry Świętokrzyskie: Skalną granią z Piekła do Raju 9 października 2017
: 10 paź 2017, o 18:44
W poszukiwaniu jesiennych górskich krajobrazów tym razem zawędrowałem w najniższe polskie góry, oferujące jednak całkiem ciekawy szlak nawet z pewnym dreszczykiem emocji. Wycieczka w południowej części regionu pomiędzy Kielcami a Chęcinami z punktem startowym na niewielkiej stacyjce Słowik Przystanek.
Już początek trasy znamionował siły nieczyste jak to w Górach Świętokrzyskich. Pierwszy szczyt na który trzeba mi się było wdrapać sporą stromizną nosi nazwę Trupień i jest charakterystyczny bo przecina go trakcja elektryczna. Potem w lesie dotarłem do miejsca gdzie sączył się z ziemi tajemniczy dym. A potem w dawnym PGR-ze we wsi Szewce powitali mnie wściekłym ujadaniem czterej strażnicy lucyfera (na zdjęciu jest tylko trzech bo czwarty korzystając z mojej nieuwagi zaszedł mnie od tyłu, chyba się jednak przeliczył ze swoją siłą, bo po moim zdecydowanym geście wycofał się z powrotem za ogrodzenie a swoją wściekłość wyładował na którymś z kolegów). Po drodze do Piekła był też całkiem uroczy zarośnięty kamieniołom Szewce - jedno z miejsc gdzie wydobywano słynną różankę zelejowską, czyli wapień imitujący karraryjskie marmury. Jeszcze jakieś leśne zawalidrogi i docieram pod jaskinię o dziwacznej nazwie. Piekło otaczają rozmaite diabły i wiedźmy. Na górze jest też diabelski tron. A przy zejściu np. po ciemku trzeba trochę uważać na dwa niezabezpieczone otwarte kominy mające połączenie z głównym korytarzem. Większa część korytarza jest dostępna do zwiedzenia. Miałem latarkę, ale od bidy można tam dojść i bez niej. Przejście nad szybikiem jest zabezpieczone solidnym mostkiem. Jakieś 20 m od otworu korytarz się zdecydowanie obniża - przejść by się jeszcze dało, ale w pozycji horyzontalnej co przy błotku nie było raczej moim marzeniem. Teraz zawracam w kierunku Raju. Trasa biegnie z początku skrajem pól i lasu z co raz wyraźniejszym widokiem na wieżę zamku w Chęcinach. Docieram pod Zelejową. Aby przejść cały grzbiet trzeba iść ścieżką dydaktyczną oznaczoną kolorem czarnym bo znaki niebieskie odbijają w kierunku Chęcin. Ścieżka doprowadza do pierwszego kamieniołomu a potem wspina się na grzbiet. Zelejowa to taka świętokrzyska "perć sokola". Trochę oczywiście w cudzysłowie, ale przejście trasą wymaga pewnej uwagi a w kilku miejscach trzeba sobie pomóc rękami. Trasa może nawet ciekawsza niż ta pienińska bo ekspozycja jest praktycznie z obu stron. Grań ma może metr szerokości. Przepaście może nie tak wielkie jak w Pieninach, ale uważać trzeba. Co za różnica czy się spada ze 100 czy z 20 m. Co najwyżej krócej krzyczysz. Fragment z ekspozycją ma może jakieś 200 m. Widoki niestety ograniczone przez sucholubne krzewy. Po drodze jest niewielki uskok grzbietu przy drugim kamieniołomie. A nad nim namiastka tatrzańskiego klimatu w postaci żelaznej tablicy upamiętniającej Mariusza Zaruskiego. Końcowy odcinek trasy biegnie lasem i już nie jest tak efektowny. U podnóża góry zakład kamieniarski a zaraz za nim wiadukt nad ekspresówką przypominający trochę strome norweskie mosty na Lofotach. Szlak czerwony dociera na parking przy jaskini Raj podejrzanie szybko omijając niestety jeszcze jeden kamieniołom zwany Zygmuntówką. Przy jaskini nowa atrakcja w kosmicznym namiocie - pierwsze w Polsce Centrum Neandertalczyka. Niestety wszystko to w poniedziałek niedostępne. Tak więc jeśli chodzi o świętokrzyskie póki co łatwiej dostać się do Piekła niż do Raju.
Lasy lekko już pożółcone, na ziemi sporo suchej ściółki i wysyp rozmaitych niekoniecznie jadalnych grzybów.
Najpierw przez zalesione Pasmo Zgórskie, potem podnóżami Grzbietu Bolechowickiego na najciekawsze Pasmo Zelejowej. Już początek trasy znamionował siły nieczyste jak to w Górach Świętokrzyskich. Pierwszy szczyt na który trzeba mi się było wdrapać sporą stromizną nosi nazwę Trupień i jest charakterystyczny bo przecina go trakcja elektryczna. Potem w lesie dotarłem do miejsca gdzie sączył się z ziemi tajemniczy dym. A potem w dawnym PGR-ze we wsi Szewce powitali mnie wściekłym ujadaniem czterej strażnicy lucyfera (na zdjęciu jest tylko trzech bo czwarty korzystając z mojej nieuwagi zaszedł mnie od tyłu, chyba się jednak przeliczył ze swoją siłą, bo po moim zdecydowanym geście wycofał się z powrotem za ogrodzenie a swoją wściekłość wyładował na którymś z kolegów). Po drodze do Piekła był też całkiem uroczy zarośnięty kamieniołom Szewce - jedno z miejsc gdzie wydobywano słynną różankę zelejowską, czyli wapień imitujący karraryjskie marmury. Jeszcze jakieś leśne zawalidrogi i docieram pod jaskinię o dziwacznej nazwie. Piekło otaczają rozmaite diabły i wiedźmy. Na górze jest też diabelski tron. A przy zejściu np. po ciemku trzeba trochę uważać na dwa niezabezpieczone otwarte kominy mające połączenie z głównym korytarzem. Większa część korytarza jest dostępna do zwiedzenia. Miałem latarkę, ale od bidy można tam dojść i bez niej. Przejście nad szybikiem jest zabezpieczone solidnym mostkiem. Jakieś 20 m od otworu korytarz się zdecydowanie obniża - przejść by się jeszcze dało, ale w pozycji horyzontalnej co przy błotku nie było raczej moim marzeniem. Teraz zawracam w kierunku Raju. Trasa biegnie z początku skrajem pól i lasu z co raz wyraźniejszym widokiem na wieżę zamku w Chęcinach. Docieram pod Zelejową. Aby przejść cały grzbiet trzeba iść ścieżką dydaktyczną oznaczoną kolorem czarnym bo znaki niebieskie odbijają w kierunku Chęcin. Ścieżka doprowadza do pierwszego kamieniołomu a potem wspina się na grzbiet. Zelejowa to taka świętokrzyska "perć sokola". Trochę oczywiście w cudzysłowie, ale przejście trasą wymaga pewnej uwagi a w kilku miejscach trzeba sobie pomóc rękami. Trasa może nawet ciekawsza niż ta pienińska bo ekspozycja jest praktycznie z obu stron. Grań ma może metr szerokości. Przepaście może nie tak wielkie jak w Pieninach, ale uważać trzeba. Co za różnica czy się spada ze 100 czy z 20 m. Co najwyżej krócej krzyczysz. Fragment z ekspozycją ma może jakieś 200 m. Widoki niestety ograniczone przez sucholubne krzewy. Po drodze jest niewielki uskok grzbietu przy drugim kamieniołomie. A nad nim namiastka tatrzańskiego klimatu w postaci żelaznej tablicy upamiętniającej Mariusza Zaruskiego. Końcowy odcinek trasy biegnie lasem i już nie jest tak efektowny. U podnóża góry zakład kamieniarski a zaraz za nim wiadukt nad ekspresówką przypominający trochę strome norweskie mosty na Lofotach. Szlak czerwony dociera na parking przy jaskini Raj podejrzanie szybko omijając niestety jeszcze jeden kamieniołom zwany Zygmuntówką. Przy jaskini nowa atrakcja w kosmicznym namiocie - pierwsze w Polsce Centrum Neandertalczyka. Niestety wszystko to w poniedziałek niedostępne. Tak więc jeśli chodzi o świętokrzyskie póki co łatwiej dostać się do Piekła niż do Raju.