Jôf di Montasio to drugi szczyt Alp Julijskich, ale najwyższy po stronie włoskiej.
O wyjeździe, jak zwykle zdecydowaliśmy w ostatniej chwili, czyli w piątek ok. godz.14.
Ekipa już wcześniej była ustalona: oprócz mnie, Robert – pomysłodawca całej eskapady, Arek i Leszek.
Wyjechaliśmy o godz. 20 ze Skoczowa. Na miejscu, czyli w Sella Nevea byliśmy przed 4.30, a po kilkunastu minutach szliśmy przez bardzo ukwiecone pastwiska (polana Pecol, ok. 1600 m npm). Po niecałych dwóch godzinach przyszliśmy na Przełęcz Disteis (2201 m npm). Stąd jeszcze kilkanaście minut i jesteśmy u stóp masywu Montasio.
Zakładamy uprzęże i lonże, bo po drodze czeka nas ferrata. Idąc wąską ścieżką szybko nabieramy wysokości. Po niedługim czasie dochodzimy do pionowej ściany i tu już są stalowe klamry i drabina zwana Pecol o długości 60 m. Okazało się, że ferrata nie jest taka trudna i nie musimy się wpinać, więc de facto niepotrzebnie zakładaliśmy na siebie całe to ustrojstwo.
Na drabinie była bardzo duża ekspozycja, czyli coś, co uwielbiam <lol>
Powyżej drabiny były jeszcze ubezpieczenia w postaci stalowych lin, za pomocą których wyszliśmy na grań, a stąd już niedaleko na szczyt.
Na szczycie czekała na nas niespodzianka, a właściwie dwie – kozice. Potem okazało się, że jest ich więcej.
Bardzo długo tam siedzieliśmy, przy okazji poszliśmy jeszcze na sąsiedni, niższy wierzchołek.
Pogoda i widoki piękne. Na horyzoncie widoczne były m.in. Grossglockner, Grossvenediger, Antelao, Monte Pelmo, Civetta, Triglav i wiele, wiele innych...
W dół schodziliśmy tą samą drogą.
Na parkingu byliśmy ok. godz.13. Upał dawał się nam niesamowicie we znaki, zatrzymaliśmy się dla ochłody przy rzece. Do dziś czuję tę lodowatą wodę... :|
Potem pojechaliśmy do oddalonego o ok. 80 km Udine. Trafiliśmy akurat na sjestę, dlatego też ulice były wyludnione i fajnie się zwiedzało.
Początkowo planowaliśmy rozbić gdzieś w okolicy namioty, ale chłopaki stwierdzili, że dadzą radę wrócić do domu, ostatecznie było ich trzech do kierownicy... W Skoczowie byliśmy o 1.30, odwiozłam do Słotwiny Leszka, a Arka do Łodygowic i o 3.30 wróciłam do Bielska.
To był rekordowo krótki, ale bardzo intensywny i wspaniały wyjazd <hura>
https://picasaweb.google.com/1105764893 ... IO2753MNpm
https://picasaweb.google.com/1105764893 ... 4770/Udine
Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!
Relacja: Jôf di Montasio – 2753 m npm, 11.07.15 r.
Regulamin forum
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
Prosimy o zachowanie następującego schematu w tytule relacji:
Pasmo górskie: dokładny cel wycieczki (data wycieczki)
Przykład:
Beskid Niski: Nieznajowa (15.07.2020)
Relacja: Jôf di Montasio – 2753 m npm, 11.07.15 r.
Faktycznie dość ekspresowy wyjazd. Pewnie spore zmęczenie, ale też fajne atrakcje, krajobrazy, przyroda i trochę włoskiej architektury. Te kozy to nie uciekły przypadkiem z ZOO - wyglądają na oswojone i przywykłe do pozowania do zdjęć. Masyw wnioskując po kolorze skał wapienny. Czy okna skalne na zdjęciach są wejściami do jaskiń?
Nie byłem wszędzie, ale mam to na uwadze
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
A może coś o Szwecji? http://swevirtual.blogspot.com/
Relacja: Jôf di Montasio – 2753 m npm, 11.07.15 r.
Alpy Julijskie to część Alp Wapiennych.
Okna skalne nie były wejściami do jaskiń.
A kozice faktycznie wyglądały na oswojone, w ogóle nie zwracały na nas uwagi
Okna skalne nie były wejściami do jaskiń.
A kozice faktycznie wyglądały na oswojone, w ogóle nie zwracały na nas uwagi
Relacja: Jôf di Montasio – 2753 m npm, 11.07.15 r.
trasa na szczyt taka sama jak moja
Relacja: Jôf di Montasio – 2753 m npm, 11.07.15 r.
A schodziliście inaczej?Norden pisze:trasa na szczyt taka sama jak moja
Relacja: Jôf di Montasio – 2753 m npm, 11.07.15 r.
tak samo...evil pisze:A schodziliście inaczej?Norden pisze:trasa na szczyt taka sama jak moja