Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!

Ocena sprzętu - Canon 1100D

Kącik miłośników fotografii podróżniczej oraz wymiana informacji o zastosowaniu smartfonów w turystyce.
Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Ocena sprzętu - Canon 1100D

Post autor: Gollum » 3 lis 2015, o 18:10

Nie polecam. Raz, że w epoce cyfrowej utrzymywanie analogowej, a więc całkowicie zbędnej technologii lusterkowej, jest moim zdaniem kretyństwem. Każdy bezlusterkowiec będzie lepszy. Bo równie dobry optycznie i elektronicznie, a przy tym znacznie lżejszy. Mechanika w tym wypadku nie gra żadnej roli. A jeśli preferujemy nawet nie mające żadnego znaczenia, ale tradycyjne rozwiązania, to dokładając dosłownie parę złotych mamy aparat o znacznie lepszych możliwościach.
Jedynym plusem tego aparatu jest cena. To najtańszy sprzęt tej klasy. Reszta to minusy. Znawcy z przekąsem mawiają, że to sprzęt sprzed kilku generacji, możliwościami dorównuje radzieckiemu Zenitowi. Moim zdaniem nie dorównuje. Zenit, choć prawie wszystko ustawiało się ręcznie, robił bardzo dobre zdjęcia.
Rozdzielczość 12 megapikseli specjalnie nie zachwyca, ale przy rozdzielczości ludzkiego oka jest to wartość zadowalająca. Nawet zdjęcie z dobrego smartfona może mieć jakość wystarczającą. Pod warunkiem, że dotyczy sprawa całości fotki. Natomiast jeśli chce się ze zdjęcia wydobyć ze zdjęcia drobny kadr, to lustrzanka (i bezlusterkowiec), z racji lepszych obiektywów, są tu bezkonkurencyjne. W epoce cyfrowej wciąż obowiązuje stara analogowa zasada: idealny aparat fotograficzny nie istnieje; musiałby mieć niemiecką optykę, radziecką mechanikę i japońską elektronikę. Co oznacza dobry japoński aparat (Nikon, Canon, Minolta, Mamiya, Pentax) z obiektywem Zeissa. Ale radzieckiej mechaniki już nie ma... Bo i specjalnie nie jest potrzebna. Zresztą Japończycy już dawno nie robią swoich aparatów u siebie, ale w Chinach, Malezji i Wietnamie...
Migawka w zakresie od pół minuty do 1/4000 sekundy jest wartością dobrą. Ma to wszakże znaczenie przy tradycyjnym filmie, a nie przy cyfrowej matrycy.
Canon, więc już powinna się zapalić czerwona lampka. Ta firma nie słynie z dobrych matryc, a wręcz przeciwnie. P*** się okrutnie i szybko, więc firma wymienia je na nowe za darmo. Jeśli dla kogoś atrakcją jest wypad do stolycy, to tylko Canon, bo często będzie miał taką okazję (ja miałem). Jeśli warsziawka kogoś nie kręci, to tylko inne marki.
Jako fotograf starej daty, który oprócz przycisku spustu migawki, operuje także regulacją migawki, przysłony i sterowaniem lampy błyskowej, tego aparatu w ogóle nie powinienem brać pod uwagę. Coś takiego, jak doświetlenie lampą gdy jest dobre światło (każdy nawet nieco bardziej niż amatorski fotograf wie, w czym rzecz), dla tego aparatu w zasadzie nie istnieje. Teoretycznie istnieje, ale znalezienie tej funkcji w menu graniczy z cudem. Trochę łatwiej da się wyłączyć lampę, gdy się jej nie chce, choć światłomierz wskazuje, że jest potrzebna. No wybaczcie, ale tak proste regulacje to ja powinienem mieć podane na tacy (tu - na pokrętle), a nie szukać ich w instrukcji obsługi.
Funkcje: na innym forum zdarzyło mi się pójść na noże z tradycjonalistą, który wyzwał mnie od kretynów, gdy zarzuciłem Canonowi 1100D brak wieku funkcji, że wspomnę tylko zachody słońca. No wybaczcie, ale ktoś, kto dla uzyskania określonego efektu zmniejszał przysłonę o pięć pozycji, migawkę zwiększał o dwie, zakładał na obiektyw filtr, albo wykręcał obiektyw z aparatu, wkręcał go pomiędzy korpus a mieszek, we współczesnej technice powinien już mieć wszytko w zasięgu przycisku. A mnie wspomnianej funkcji zachodu słońca naprawdę bardzo brakuje.
Matryca: jeśli w najbliższym zakładzie naprawy aparatów fotograficznych pracuje ładna dziewczyna albo chłopak (jeśli jesteście dziewczyną), to tylko Canon 1100D. Matryca tego aparatu ma niewiarygodną właściwość chyba zasysania i wychwytywania wszystkich pyłków i osadzania na sobie. Na zdjęciu powstają wtedy szare plamy, jakby powstałe na skutek upadku kropli oleju. I jeśli się nie ma sprężonego powietrza w sprayu (od 13 zł w górę) to trzeba się do takiego zakładu udać. Dmuchną (i tym samym oczyszczą matrycę) za darmo, a przy okazji można poflirtować. Jeśli natomiast jest się oziębłym na wdzięki albo owe wdzięki ma się w innych miejscach, to tylko nie ten aparat. Mam już parę serii zdjęć z takowymi plamami, które pojawiły się nie wiedzieć skąd, bo przecież zasady optyki znam i obiektywu nie wykręcam, bo i po co, skoro mam jeden.
Bateria: w porównaniu z kompaktami rewelacja; jedno zdjęcie po drugim przy naładowanej baterii to żaden problem. Bateria (dobra) na jednym ładowaniu zrobi i kilkaset zdjęć z lampą, a bez lampy to i pewnie ze dwa tysiące. Jeśli wszakże ma się w zapasie drugą baterię to ten plus ma małe znaczenie.
Ergonomika: aparat dosyć duży, liczne przyciski tak rozmieszczone, że jakby się nie położyło palca, to i tak się w coś dotknie i toto wciśnie, więc różne cuda mogą potem wyjść.
No dobrze, skoro go mam, a tak go nie lubię, to po cholerę go mam? Pomyłka w zakupie? Nie. Bo ja nie kupiłem go. Zatrzymałem wraz z laptopem na konto nie zapłaconych należności przez byłą szefową gazety, gdzie pracowałem. Co prawda ona teraz mnie unika, ale ja złego słowa publicznie o niej nie powiem. Ja wiem o co chodzi (musiała wytrzymać jeszcze te pół roku by nie zwracać pieniędzy marszałkowi (czyli do Brukseli), a za niechęć słuchania bardziej doświadczonych płaci pewnie do dziś), ona wie, o co chodzi (byłem w redakcji jedynym fachowcem). Nie bez znaczenia jest też fakt, że i wcześniej, i wtedy (potem już jej nie widziałem) patrzyłem na nią wyłącznie pożądliwie.
Na szczęście prawdopodobnie model ten nie jest już produkowany (głowy nie dam, ale fakt, że mają go tylko dwa sklepy internetowe o czymś świadczy). Cena nowego z obiektywem 18-55 mm 1649 zł. Moim zdaniem o wiele za dużo

ODPOWIEDZ