Forum "Turystycznie" - najciekawsze forum turystyczne w sieci! Już od prawie 14 lat!

Śladami Dzielnego Wojaka Szwejka

Ciekawe miejsca na Podkarpaciu.
Halti

Śladami Dzielnego Wojaka Szwejka

Post autor: Halti » 30 kwie 2011, o 21:03

Wydaje mi się, że ciekawą propozycja podkarpackiego jest szlak turystyczny "Śladami Dzielnego Wojaka Szwejka" :mrgreen: Szlak jest częścią Międzynarodowego Szlaku Szwjka, który ma biec z Czech, przez Austrię, Węgry, Słowację i Polskę na Ukrainę. Jest on próbą odtworzenia trasy, którą przemierzał bohater książki Haszka. Szlak jest dostępny dla praktycznie każdego turysty - pieszego, rowerowego, zmotoryzowanego....
Główną atrakcją szlaku jest pomnik Dobrego Wojaka Szwejka w Sanoku. Do siedzącego na ławce Szwejka można się przysiąść, "pogawędzić", zrobić sobie zdjęcie.... A w znajdującej się nieopodal restauracji "U Szwejka" posmakować tych samych potraw, którymi zajadał się wojak.....

Awatar użytkownika
amber
User
Posty: 789
Rejestracja: 20 paź 2011, o 21:26
Lokalizacja: Bieszczady

Re: Śladami Dzielnego Wojaka Szwejka

Post autor: amber » 17 maja 2012, o 07:29

Szlak "Śladami dobrego wojaka Szwejka" - Polski odcinek szlaku został oficjalnie otwarty w październiku 2004. Oznaczony jest żółto-czarnymi znakami (barwy Habsburgów), na trasie postawiono 20 tablic informacyjnych i 80 z cytatami ze Szwejka.

W Sanoku powstał pierwszy pomnik Dobrego Wojaka Szwejka. Ławeczkę odsłonięto 6 czerwca 2003 roku.W uroczystości uczestniczyli m.in. wnuk pisarza, Richard Hašek. Cieszy się on popularnością nie tylko wśród turystów ale i wśród mieszkańców. Przecież każdy chce go złapać za "nos" licząc, że przyniesie mu szczęscie.
Kolejka ławeczka z Wojakiem znajduję się w Przemyślu, Humennem czy we Lwowie.

A ciekawostką jest to, że powstał nawet Klub Miłośników Dobrego Wojaka Szwejka.
Od 2005 roku w pierwszym tygodniu września spotykają się przy ławeczce pasjonaci historii okresu C.K. Monarchii (1867-1918), w ramach cyklicznej imprezy sanockich Spotkań Miłośników Austro-Węgier.

http://zyrardow.pttk.pl/szwejk/index.html" onclick="window.open(this.href);return false;

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Re: Śladami Dzielnego Wojaka Szwejka

Post autor: Gollum » 31 lip 2012, o 21:35

Kluby przyjaciół Szwejka powstają od początku lat dziewięćdziesiątych. Miałem błogosławieństwo arcypierdoły (bardzo wysoki tytuł u szwejkologów, niższy tylko od starej dupy), prezesa Stowarzyszenia Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka, na założenie koła lubelskiego, ale niestety, zabrakło czasu

Awatar użytkownika
Adler
Administrator
Posty: 13424
Rejestracja: 19 wrz 2010, o 23:06
Lokalizacja: Galicja

Re: Śladami Dzielnego Wojaka Szwejka

Post autor: Adler » 31 lip 2012, o 21:47

amber pisze:A ciekawostką jest to, że powstał nawet Klub Miłośników Dobrego Wojaka Szwejka.
Gollum pisze:prezesa Stowarzyszenia Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka
Jakie są główne cele/wytyczne działalności takiego klubu/stowarzyszenia?
Mam nadzieję, że nie chodzi tu tylko o spożywanie sporej ilości złotego trunku... ;-)

Awatar użytkownika
Gollum
User
Posty: 1081
Rejestracja: 28 lip 2012, o 09:23
Lokalizacja: Lublin

Re: Śladami Dzielnego Wojaka Szwejka

Post autor: Gollum » 1 sie 2012, o 00:30

Nie, piwo jest tylko dodatkiem, zresztą nieobowiązkowym. Najważniejsze to traktowanie swoich trudnych we współżyciu przełożonych i pracy z dużym przymrużeniem oka, zaś dobrej zabawy jak najbardziej poważnie.
Zrzeszeń jest dużo, jedno nawet przy... Akademii Sztabu Generalnego.
Celem jest propagowanie filozofii życiowej Józefa Szwejka i kultury Czech.
Idee Szwejka warto zgłębić i przyjąć je jako swoje, aby nie zwariować. Gdyby każdy przejmował się bezsensownymi często poleceniami, to by zmarł na zawał albo oszalał. Nie wolno się bezsensownymi poleceniami przejmować, a tylko je dosłownie wykonywać i nic sobie nie robić z szefa. Dzięki temu to nie my, ale on będzie bliski zawału... Zresztą przestrogą jest los kadeta Bieglera, który za bardzo przejął się swoją rolą i oszalał.
Drugi cel to popularyzacja kultury czeskiej w Polsce i polskiej w Czechach. Jakoś tak dziwnie się składa, że nasze narody, najbliższe sobie językowo, przez tysiąc lat prawie zawsze były w innych obozach. Najpierw nasi władcy wzajemnie na siebie najeżdżali i pustoszyli kraj. Potem polscy lisowczycy walnie wspomogli Johana van Tilly w wyrznięciu czeskiej armii pod Białą Górą. Najechali Siedmiogród i zmusili księcia Gabora Bethlena do odwrotu spod Wiednia. Dzieki temu van Tilly nie musiał iść pod Wiedeń, lecz poszedł pod Pragę. Napoleon Polakom dał wolność, Czechom nie, więc nad Wełtawą go nie lubią. Ale najgorsze przyszło w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat. Polska razem z Hitlerem rozebrała Czechosłowację zajmując Zaolzie. W 1968 roku nasze wojsko wspólnie z Armią Radziecką tłumiło Praską Wiosnę.
O ile u nas katolicyzm jest religią narodową, o tyle dla Czechów jest to wyznanie wielowiekowych ciemiężców, Austriaków i najeźdźców Polaków.
Czesi, w przeciwieństwie do Polaków, są wrogami rewolucji. Jedyne zmiany jakie tolerują, to powolne kroczki. I to przynosi efekty. Gdy w latach dziewięćdziesiątych w Polsce głoszono, że wyprzedzamy gospodarczo Czechów, bo my zrobiliśmy rewolucję Balcerowicza, a oni nie, ci robili swoje. I dziś to Polacy jeżdżą na zarobek nie tylko do Niemiec czy Anglii, ale także do Czech! Moich dwóch znajomych tam pracuje.
Nie jest natomiast prawdą, propagowaną przez naszych satyryków, że czeskiej armii najlepiej wychodzi... poddawanie się. Przez całe wieki Czesi byli żołnierzami austriackimi, więc nie mieli okazji pokazać swej bitności. Gdy tylko mieli możliwość, to pokazywali, i to znacznie lepiej od Polaków. We wczesnym średniowieczu tak spustoszyli nasz kraj, że zrozpaczony Kazimierz Odnowiciel musiał przenieść stolicę z Gniezna do Krakowa. Husyci byli postrachem całej Europy od tego stopnia, ze nie mogący sobie poradzić z nimi cesarz Zygmunt Luksemburski musiał ogłosić krucjatę i wezwać na pomoc rycerstwo z całej Europy. Czesko-węgierskie wojska pod wodzą króla z Polski (Ludwika II Jagiellończyka) uległy Turkom pod Mohaczem tylko dlatego, że nie przybyły posiłki austriackie i zjednoczone siły były znacznie słabsze liczebnie. Gdy legiony Piłsudskiego zastanawiały się, czy przysięgać Niemcom czy też nie, czechosłowacki korpus w Rosji wypiął się na Rosjan i brawurowo przewędrował spod Moskwy przez całą Syberię, prawdopodobnie uwożąc do kraju bajeczne skarby admirała Kołczaka. Żeby było śmieszniej, największym wrogiem czeskich żołnierzy wtedy był... Jaroslav Hašek, który przystał do bolszewików i był komunistycznym komisarzem w jakimś miasteczku syberyjskim. Czesi grozili, że gdy go dopadną, to go powieszą za jaja. To ten sam Hašek, który po wojnie napisał „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej”.
W szwejkologicznym towarzystwie obowiązuje honorowa hierarchia. Najbardziej zasłużeni są wyróżniani tytułami honorowymi. To, co w życiu codziennym jest ciężką obelgą, wśród znawców Szwejka jest zaszczytem. Bo tytuły wywodzą się od określeń, jakie austriaccy żołnierze, a więc i Szwejk, nadawali lubianym oficerom i generałom. Najniższym tytułem jest pieski dziadyga. Wyżej odeń stoi wicepierdoła. A idąc stopniowo w górę mamy pierdołę, pierdołę dyplomowanego, oraz arcypierdołę. Najwyższy tytuł honorowy to stara dupa.
Inne organizacje przyznają tytuły Inwalidy Finansowego, Honorowego Dawcy Moczu (uprawnia do oddawania moczu w miejscach publicznych), przyznają żółte papiery, nadają certyfikaty Ciężkiego Głupka. Uprawniają one do wchodzenia bez zaproszenia na każdą popijawę.
90 procent szwejkologów to co najmniej magistrowie; filmowcy, prawnicy, biznesmeni, aktorzy, dziennikarze. Stając się szwejkami odreagowują stresy. Bo cierpią na nie nie tylko podwładni, ale także przedstawiciele wolnych zawodów. Tyle, że z powodu chronicznego braku czasu i „kieratu” w pracy.
Członków stowarzyszenia obowiązuje także wiedza o Szwejku i Hašku. Nie wystarczy obejrzeć film. Trzeba przeczytać książkę, a najlepiej kilka, że wspomnę tylko „Historię Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa”, czy „Tasiemiec Księżnej Pani”. Jest to przy okazji poznanie geografii i historii Austro-Węgier. Bo wszystko w książkach Haška jest prawdziwe. Tylko na współczesnych mapach próżno szukać miasta Kiralyhid, w którym Szwejk niósł list podporucznika Lukasza do pani Kakonyi. Miasto to, leżące na granicy Austrii i Węgier, dziś jest prawobrzeżną częścią istniejącego i za czasów Szwejka miasta Bruck a.d. Littau.
Jest też roczna składka członkowska wysokości ceny dwóch najtańszych piw i kiełbaski. Tak wyglądało śniadanie Haška. W regulaminie nie ma natomiast ani słowa o obowiązku piciu piwa. W stowarzyszeniu są więc osoby nie cierpiące ulubionego napoju Czechów.
Aby w szeregi towarzystwa nie dostał się nikt niepowołany, każdy nowy członek musi mieć dwóch członków wprowadzających i przechodzi staż kandydacki. Zapobiega to wniknięciu w szeregi szwejków wywiadowcy Bretschneidera.

ODPOWIEDZ