Przemek pisze:creamcheese pisze:Dla mnie zabrzmiało to jak wręcz pomysł wprowadzenie zakazu wyjazdu dla niedouczonych <mysli>
Kto nie zna języka (podstaw), a podróżuje - wszyscy o tym wiemy - prędzej czy później natrafi na niezręczne sytuacje/nieporozumienia. <tak>
Względy historyczne (przecież wiemy, jak było kiedyś, a jak jest teraz) jakoś do mnie nie przemawiają, tym bardziej, gdy popatrzę, jak na kursach j. obcych pojawia się aktualnie bardzo umotywowana do nauki języków, spora grupa ludzi starszego pokolenia.
Także motywacja, trochę dobrych chęci i do roboty. <tak>
Jestem tego samego zdania. Co do nauki j.obcych przez starszych - przykładowy osobnik przed Wami. J.rosyjski znam jeszcze z czasów szkolnych (nic innego do wyboru nie było ale nie żałuję - tzn. tego że nauczyłem się języka a nie tego ze nie było wyboru
). Angielskiego uczyłem się sam - teksty piosenek (z ciekawości i obawy żeby nie zanucić albo nie zadedykować wybrance czegoś delikatnie mówiąc "niestosownego" - przykład: "Oh, Darling" Beatlesów :->>), korespondencja z anglojęzycznymi cudzoziemcami, w erze kaset video filmy itp. O podróżach zagranicznych wtedy nie marzyłem nawet - mój paszport leżał na samym dnie szuflady stosownego urzędu (były takie czasy :| ).
A czy znajomość języka obcego jest niezbędna podczas turystycznych zagranicznych wojaży ? Na pewno nie, ale o ileż ułatwia życie, ilu niepotrzebnych stresogennych sytuacji można uniknąć i jak znakomicie ułatwić sobie życie i skoncentrować się na przyjemniejszych zajęciach niż potyczki słowne.
Ja posługuję się głównie angielskim (oczywiście na poziomie w jakim go opanowałem, tzn. tzw. konwersacyjnym - czyli z głodu nie padnę, o drogę czy nocleg zapytam itp.).
A że wiek (jeśli chodzi o rozpoczęcie nauki j.obcego :> ) nie ma znaczenia, to właśnie zaczynamy z żoną intensywną naukę niemieckiego i francuskiego.
I jeszcze słowo a'propos stwierdzeń, które gdzieś tu się przewinęły" cyt. "Francuzi nie znają-nie chcą posługiwać się j.angielskim... Pojeździliśmy trochę po Francji i prawdę mówiąc nie spotkałem się z taką sytuacją. Może jeden raz, ale dzięki niemu właśnie "wypracowałem sobie" własny sposób na takich opornych Francuzów. Czekaliśmy kiedyś w kolejce na stacji benzynowej na której chciałem kupić poza paliwem jeszcze parę "gadżetów" typu ładowarka, przejściówka do kart SD - no jednym słowem wymagał to trochę gimnastyki słownej w angielskim. Kombinowałem jak ja to wszystko wytłumaczę ale generalna zasada "Damy radę" podtrzymywała mnie na duchu. Do czasu... Przed nami zakupy robiła jakaś grupka osób posługując się właśnie tylko i wyłącznie angielskim. Sprzedawczyni bezradnie kręciła głową i ze znudzoną miną powtarzała tylko po francusku "Nie rozumiem" (ten zwrot to ja akurat mam opanowany do perfekcji z paryskim akcentem
:->>). A chcieli kupić hot-dogi tylko z różnymi dodatkami - Chińczyk mieszkający w Górnej Volcie posługujący się tylko mandaryńskim z północnych prowincji by zrozumiał... Pomyślałem sobie: "No to d**a, mam pozamiatane. "Angole" odeszli z niczym, czyli głodni <lol> Kiedy przyszła moja kolej "pięknie" przywitałem się z ekspedientką w jej rodzimym języku (powiedzieć Bonjour każdy potrafi...) i dodając "la" przed każdym słowem + jakieś "ozdobniki w języku francuskim" którego nie znam ale które wg mnie brzmiały tak z francuska <lol> I co ? Pani uśmiechnęła się od ucha do ucha już po moim "Bonjour". I tak "pomagając" sobie pomału językiem angielskim przeszliśmy w końcu całkowicie na angielski (ekspedientka posługiwała się nim znakomicie- na pewno bieglej i poprawniej ode mnie). Po prostu - w jej oczach - angielski miał mi tylko pomóc w sprawnych zakupach, natomiast starałem się mówić przede wszystkim w jej rodzimym języku i to było dla niej najważniejsze. I dotyczy to ogromnej większości Francuzów - sprawdzone niejednokrotnie ! Zasugerujcie chociaż, że chcecie rozmawiać po francusku a nie będzie problemu z przejściem na język który preferujecie.
I jeszcze jedna sytuacja: chcieliśmy kiedyś skorzystać na stacji benzynowej z natrysków. Młoda dziewczyna z obsługi nie znała angielskiego "ani w ząb". Poradziła sobie błyskawicznie - ze szczerym i rozbrajającym uśmiechem powiedziała po chwili zastanowienia: "Douche KAPUT"
! <lol>
I co ? I zrozumieliśmy się ! I oto chodzi